
Niektóre z nich różniły się lekko barwą światła. Kilka z nich, odnoszę wrażenie, że silniej zużytych, miało barwę bardziej żółtawą, a jedna miała bardziej zielonkawą barwę światła. Chyba tylko dwie miały barwę światła czysto dzienną. Żadna jednak nie gasła, więc ich ogólna kondycja nie jest taka zła. Jedna z nich odpaliła też samodzielnie, bez pomocy zapłonnika.
Oto trochę fotek.
Pierwsza z lamp. Włączamy. Na początku elektrody, silnie obciążone i w dodatku nieco już zużyte, świecą wyraźnie na pomarańczowo.



Zaczyna się rozgrzewać.




Dalej się rozgrzewa, zmieniając stopniowo barwę.


Po rozgrzeniu świeci mocno, barwą lekko przesuniętą w stronę zielonkawej.

Po wyłączeniu:



Następna lampa. Po włączeniu wyładowania łatwo następują.

Zaczyna się proces rozświecania i stopniowego parowania jodków.















Po rozgrzaniu ma barwę światła w miarę naturalną.








Kolejna lampa. Na początku elektrody, nieco już zużyte, są silnie rozjarzone.

















Po rozgrzaniu świeci barwą światła nieco cieplejszą, coś jakby około 4000K. Widać też pojawiający się od czasu do czasu delikatny efekt prostownikowy i migotanie. Widocznie elektrody mają już braki w emiterze.










Następna lampa.










Jej barwa światła po rozgrzaniu jest bliska naturalnej dziennej.





