Oto przykład takiej żarówki (zdjęcie: matit1, lampka z jego zbiorów):



Mniejsze lampki spaleniowe odpalano przy pomocy baterii 6F22 o napięciu 9V.
Jest to żarówka stosowana dawniej w fotografii, gdy nie było jeszcze wyładowczych ksenonowych lamp błyskowych.
Jedna taka lampka spaleniowa to był odpowiednik całkiem porządnego flesza. Wtedy przeciętny obiektyw miał światło f/5.6, co przy czułości 50 ASA czyli 18ºDIN (właściwej dla filmów z tej epoki) wymagało naprawdę solidnego buta. Z szacunków wynika, że aby uzyskać wymagane naświetlenie planu przy ISO 50, f/5.6 i odległości 3m, trzeba użyć lampy o liczbie przewodniej blisko 30. To jest połowa mocy jednej z najmocniejszych dzisiejszych elektronicznych lamp błyskowych na rynku - Metz 58AF1 (lub Canona 580EX, mocniejsze są tylko "młotki" Metza do których dokręca się aparat

To jest naprawdę solidny błysk, trwa około 1/30 sekundy, ale wymaga wcześniejszego zapodania impulsu z synchronizacji w aparacie - dlatego starsze lustrzanki oraz aparaty płytowe i boksy miewały przełącznik synchronizacji na lampę spaleniową oraz wyładowczą (ta nie potrzebuje wcześniejszego sygnału, bo odpala się natychmiast). Czas błysku lampy spaleniowej też nie został dobrany przypadkowo, bo najstarsze lustrzanki z migawką szczelinową miały właśnie taki czas, przy którym rolety rozsuwały się całkowicie, naświetlając pełną klatkę naraz. Właśnie tak działała migawka w Zenicie i aparat ten miał także przełączenie na synchronizację z lampy spaleniowej (M) oraz elektronicznej (X).