Kiedyś pisałem, że chciałem zasilać lampę MH 150W i LRJ 400W prądem katalogowym na statecznikach powodujących niewielkie przeciążenie, z powodu nieposiadania prawidłowego do tych lamp osprzętu (wykorzystałem stateczniki do lamp sodowych).
Cały proces pierwszego uruchomienia wygląda następująco:
1. Łączymy normalnie wszystko z tą różnicą, że całość zasilamy przez autotransformator, a w obwodzie wtórnym, przed zapłonnikiem wpinamy amperomierz prądu przemiennego.
2. Ustawiamy napięcie ok. 150V i włączamy do sieci.
3. Podczas pierwszych chwil rozgrzewania utrzymujemy natężenie prądu nieco większe niż katalogowe, a w miarę upływu czasu i kształtowania się barwy światła korygujemy napięcie tak, aby amperomierz pokazał wartość katalogową.
4. Zapisujemy ustawioną wartość napięcia
5. Każde następne uruchomienie to zasilanie zapisanym napięciem od początku do końca
W obu lampach po kilku uruchomieniach każdy zapłon był bardzo trudny, także po normalnym zasileniu na 230V. O tym już pisałem wcześniej, tylko chciałem przypomnieć.
Odnośnie tej lampy MH150 to później doszukałem, że ona była grubo niedociążona (pomyliłem katalogową wartość prądu lampy), co można było poznać po tym, że daje sinoniebieską, nienaturalną barwę.
Jednak prąd był mierzony zwykłym miernikiem wielofunkcyjnym cyfrowym za 40 zł. Wiem, że taki miernik nie pokaże prawidłowej wartości dla przebiegów niebędących czystą sinusoidą. Wtedy rozwiązaniem jest miernik True-RMS (ale cena takich mierników jest już wysoka), w którego posiadaniu nie jestem.
Czy lampy wyładowcze odkształcają sinusoidę na tyle, aby zafałszować pomiar natężenia prądu?
Z obu tych lamp wychodzi mi taki wniosek, że zasilanie lampy metalohalogenkowej/LRJ prądem mniejszym niż zalecany powoduje trwałe zmiany w samej lampie, które utrudniają jej zapłon.
Czy ten wniosek jest słuszny i prawdziwy?