Mam oprawy świetlówkowe Bemko cienkie meblowe na świetlówki T5 21W które świecą sobie w kuchni... Układy elektroniczne oczywiście, zapłon zimny. Nie siedzę w elektronice, więc nie śmiejcie się z pytania: czy jest możliwe, żeby układ elektroniczny zepsuł się w taki sposób, że paradoksalnie zaczyna psuć świetlówkę? Mam podejrzenie, że coś jest nie tak: oprawy dwie pracują niezależnie. Jedna świeci dwa lata, druga po niecałych dwóch latach "dostała" ciemny pierścień przy końcu rury (rura Bemko), padła. Następna śweciła miesiąc, czerniejąc po tej samej stronie oprawy w oczach (Osram HE 21W 840), kolejnia po paru tygodniach (też Osram) załączona na zimno świeciła na 1/3 długości bardzo słabo różowo i rozgrzewała się z 4 minuty, a w domu było ciepło!

Świeci niby to normalnie, ale przy znanym Wam końcu nieśmiało się robi ciemny ślad. Czy ta jedna elektroda od jakiegoś czasu dostaje wyraźnie większą wartość prądu? Wiem, że można źle podłączyć układy podwójne np. 2x36W T8 i będzie jedna ze świetlówek szybciej padać, w innym "przekrzyżowaniu" przewodów będą obie szybciej padały... No ale tu jest oryginalny pojedynczy układ w każdej z opraw, wiec takie coś chyba odpada.. Spotkaliście się z czymś takim?