Gdy dzisiaj wracałem do domu, zaczepił mnie sąsiad, taki trochę marudny o wyglądzie starego pijaka, który niejedną flachę wydoił (chociaż teraz już nie pije) i spytał się co się wczoraj działo u nas. Myślałem, że chodziło mu o jakiś hałas, ale on się dopytywał, czy u nas przypadkiem filmów nie kręcą, bo tak jasno w kuchni było...
Heh, to przecież nic strasznego nie było, to zaledwie dwa MH: 70W (który się świeci codziennie, i tak przez okna kuchenne widać najjaśniejszą kuchnię w całym bloku) oraz "metalohalopak" 150W, też skierowany na sufit. Po prostu robiliśmy zdjęcia martwej natury - stąd też pomysł zdjęć tego kwiatka, co wiecie.
Powiedziałem, że robiliśmy zdjęcia, ale i tak nie uwierzył...
Czy Wy, gdy odpalacie co mocniejsze źródła światła w domu, też macie takie zdarzenia? Czy może sąsiedzi przywykli;).