Zapewne niektórzy z Was pracują w dużej firmie, więc sprawę znają bliżej.
W dużej firmie pracuje elektryk, najlepiej taki z uprawnieniami SEP. Siłą rzeczy, jak na ogłoszenie dotyczące zatrudnienia elektryka zgłosi się więcej chętnych niż potrzeba, to w pierwszej kolejności zaproszą na rozmowę ludzi z uprawnieniami (a może tylko takich, zależy od szefa).
Rozumiem, że musi być ktoś, kto naprawi instalacje elektryczną w firmie, poza tym, przy zakładaniu instalacji elektrycznej obowiązują jakieś normy.
Natomiast wołanie elektryka do wymiany żarówki dla mnie jest śmieszne. Rozumiem, że nie każdy wie, że jest cała gama żarówek i świetlówek różnych typów, ale w większości przypadków będą te najbardziej popularne, więc większość ludzi by sobie z tym poradziło. Prawda?
Według mnie, prawdopodobieństwo porażenia się prądem lub uszkodzenia oprawy oświetleniowej przy wymianie lampy jest tak nikłe, że ktoś, komu się to powierza, nie musi mieć żadnego wykształcenia (oprócz obowiązkowego), ani uprawnień, bo każdy ma to w domu, tylko oprawa i lampa inna. Jedynie nie każdy wie, że przy wymianie świetlówki liniowej powinno się wymieniać również zapłonnik (o czym w wielu przypadkach się zapomina), jeżeli tam jest zwykły dławik i zwykły zapłonnik neonowy. Czy mam rację?
Jak jest u Was? Czy musicie wołać elektryka do zmiany żarówki/świetlówki, nawet wtedy, gdy sami to zrobicie, szczególnie, jak są świetlówki 36W na zwykłym osprzęcie i świetlówka mruga, co utrudnia pracę i denerwuje ludzi?