KaszeL napisał(a):Ja myślę, że tak na prawdę zapominasz o jednej sprawie. Nie my jesteśmy dla norm i przepisów, tylko te normy i przepisy są dla nas. Po to mamy wykształcenie kierunkowe i zdrowy rozsądek, żeby z niego korzystać.
O niczym nie zapominam. Zgadzam się natomiast, że normy są dla nas. Mają nam ułatwiać, pomagać. Dają możliwość punktu odniesienia w razie spornych kwestii. Pomagają rozstrzygać spory w nietypowych sytuacjach oraz na szczeblach sądowych.
Normy tworzone są przez sztaby ludzi. Są nawet wewnętrzne normy zakładowe ale te obowiązujące tylko i wyłącznie w danym zakładzie.
Przepisy, to natomiast twory panów ministrów, którzy swoje widzimisię opierają na wybranych przez siebie normach. Jak pan minister każe, to Ty masz tak robić.
Jeśli znajdziesz inne lepsze (według Ciebie) rozwiązanie w danym przypadku, musisz to niestety udowodnić. Samemu będzie Ci trudno zmierzyć się z urzędniczą państwową machiną. Do tego dochodzi jeszcze zdrowy rozsądek np.
Jaki sens udowadniać, że norma nakazująca stosować takie a takie kolory do swoich funkcji jest zła? Przecież to przede wszystkim logika tak nakazuje.
KaszeL napisał(a): Nie raz widziałem już sytuację, w której trzeba było użyć materiałów niezgodnych z normą, ale wcale nie uważam tego za partactwo czy tym bardziej działanie, które spowoduje że instalacja stanie się niebezpieczna w użyciu.
Pytanie czy użycie materiałów niezgodnych z normą dopuszczał projekt oraz czy mogły stanowić jakieś zagrożenie.
Dlatego po to masz łeb na karku oraz zasoby wiedzy technicznej aby myśleć. Musisz być absolutnie pewny swojej racji, bo przy błędnej koncepcji i w razie wpadki Ty będziesz tłumaczył się przed prokuratorem.
KaszeL napisał(a):Przykład? Proszę bardzo. Kiedyś miałem taką sytuację, w której klient dostarczył mi do wykonania instalacji przewody, w których ż.o. nie była żółto-zielona, ale jakaś taka dziwna niebiesko-zielona. Umowa podpisana, trzeba robić a tu taki kwiatek. Oczywiście sporządziliśmy odpowiednią notatkę pod którą klient się podpisał i tyle. Później okazało się, że materiał kupił gdzieś tam okazyjnie za 1/3 ceny sklepowej. Nie dziwie mu się, że skorzystał z okazji, bo na samych przewodach oszczędził kilka tysięcy złotych. Czy uważam to za partactwo? Oczywiście nie. Instalacje wykonano zgodnie z projektem, przekroje były zachowane, pomiary wyszły pomyślnie. W czym problem? Otóż w niczym. Skoro inwestor nie wymaga zastosowania konkretnej normy? Znam taż masę ludzi, którzy kolory przewodów mają wykute na blachę. Co z tego, skoro robią inne kardynalne dla mnie błędy.
Przykład jakby nie patrzył z życia. Odpiszę asekuracyjnie, bardzo niechętnie godzę się na materiał dostarczany przez inwestora - właśnie dlatego aby nie było takich niespodzianek. Bardzo dobrze, że stworzyłeś taką notatkę, ja to nazywam "dupochron". Pytanie czy na takie ustępstwo poszedł i podpisał się pod tym projektant tej instalacji oraz inspektor nadzoru odpowiedzialny za odbiór? Jeśli tak to jesteś czysty. Problem będzie miał ten ostatni w razie czego.
Inna sprawa, czy ten żółto-niebieski był faktycznie aż tak niebieski, że trzeba było robić wielkie halo? No właśnie czasem zdrowy rozsądek jest najważniejszy.
Nie wiem natomiast jak się ma kolor niebieski z żółtym w przypadku osób chorych na daltonizm. Między innymi po to właśnie stosuje się kombinacje zielonego z żółtym aby nikt nie maił wątpliwości.
Ponieważ temat dotyczy kolorystyki - partactwem w tym przypadku, uważam stosowanie przewodów niebieskich i ż-z jako fazowe oraz tworzenie elektryki alternatywnej.