Kostka Breżniewa (czyli prymus PT-1, de facto kopia szwedzkiego Optimusa 8R) rzeczywiście był najpopularniejszy w Polsce.
tutaj oryginał

a tu radziecka kopia

To dość ciekawa konstrukcja, ale niebezpieczna przy niewłaściwym użytkowaniu. W odróżnieniu od Rekorda (kopii szwedzkiej "jedynki") czy popularniejszego na przełomie 80/90 radzieckiego "szmiela" (pierwsza wersja była bardzo dokładną kopią austriackiego Phoebusa 625), kostka nie miała pompki, by uzyskać nadciśnienie w zbiorniku. Aby to ciśnienie uzyskać, zbiornik musiał się nagrzać od palnika (zresztą podobnie działał radziecki prymus Ogoniok będący de facto kopią Juwela 34 firmy Barthel z Drezna). Jeśli ciśnienie było zbyt wysokie, bo zbiornik był napełniony pod korek, to przez zawór bezpieczeństwa wydostawał się strumień gorących gazów oraz benzyny, która błyskawicznie zapalała się od palnika - skutek łatwy do przewidzenia. Dlatego ten prymus napełniało się do połowy i odpalało na piasku. Kostka Breżniewa w Rosji nazywa się popularnie "śmierć turysty" i prymus ten sobie na tę nazwę jak najbardziej zasłużył, gdyż jest bardzo wrażliwy na niewłaściwą obsługę.
Juwel34 (na fotce niżej), podobny Optimus 80 lub jego kopia - Ogoniok rzadziej robił takie niespodzianki, ale w zamian za to przy rozpalaniu go, denaturat płonął praktycznie na zewnętrznej obudowie zbiornika:


Z tym prymuskem jest tak, że trochę to zawsze czuć, zwłaszcza na pełnej mocy, gdy proces spalania jest nadzwyczaj intensywny (szumi okrutnie). Także trochę zapachu jest, ale tragedii nie ma, da się używać w domu na wypadek awarii. I jeśli się umiejętnie obsługuje, to praktycznie nie kopci naczyń. O wiele bardziej śmierdzi kerogaz, czyli radziecki wynalazek z knotem i komorą spalania powyżej knota, przypominającą nieco kubek. Będę wstawiać o tym film. Kerogazy produkowano do lat dziewięćdziesiątych i być może są miejsca, gdzie ludzie muszą gotować na nich do dziś. A było to urządzenie stacjonarne, nie nadaje się do turystyki.
Lubię dobre światło.