W firmie mamy przyrząd do prób napięciowych kabli SN. Wielokrotnie robiłem tym urządzeniem pomiary, nawet na forum wrzucałem kilka fotek. A z tym przyrządem żartów nie ma, bo ma sporą wydajność prądową, do 100 mA. Ze względu na wagę przyrząd ten wozimy samochodem (około 60 kg). Wyjście pomiarowe jest 1-biegunowe, to jest po prostu przewód ekranowany z izolacją na 62 kV, bo takie maksymalne napięcie pomiarowe generuje przyrząd. Drugim przewodem pomiarowym jest po prostu uziemienie przyrządu. Jak zajeżdżam na miejsce pomiaru, to pierwsze co robię, to szukam punktu uziemienia. Jak w zasięgu jest jakaś bednarka, to jest super. Bo zdarzało się już improwizować i jako uziom służył stalowy zabetonowany słup od bramy. Ale zawsze pierwsze co robię to uziemiam przyrząd. Co by się stało, gdyby załączyć taki przyrząd bez uziemienia

W terenie często nie zawsze jest dostęp do jakiejś szafki energetycznej, dlatego zasilamy go z agregatu prądotwórczego. Hipotetycznie niebezpieczne napięcie pomiarowe mogłoby pojawić się na obudowie przyrządu, jednak obwody sieciowe na pewno nie mają wytrzymałości napięciowej na 62 kV, więc prędzej doszło by do jakiegoś przeskoku wewnątrz przyrządu lub agregatu, a w konsekwencji poważne uszkodzenia w sprzęcie. Wolę tego nie sprawdzać z uwagi na cenę przyrządu.
Pewnego razu robiłem próbę napięciową kabla SN, kabel był bez głowic. To był długi odcinek linii kablowej nowo ułożonej, około 700 m i chodziło o sprawdzenie, czy w międzyczasie kable nie doznały uszkodzeń. W trakcie próby doszło do przeskoku na końcu kabla przy około 42 kV. Trzy żyły robocze spięte razem a huk jakby ktoś odpalił petardę.