Kolejowe lampy karbidowe

tradycyjne źródła światła

Kolejowe lampy karbidowe

Postprzez amisiek » 14 października 2021, 19:39

Rozpocznę monografię lamp karbidowych używanych jako przenośne źródła światła na PKP. Jak pewnie pamiętacie, posiadam taką lampkę
Obrazek.
Postanowiłem zebrać więcej informacji na ten temat. Otóż używane były powszechnie przed wojną i przetrwały w formie reliktowej do połowy lat osiemdziesiątych.
Komora świecąca jest dość duża, zatem cała lampa była noszona w ręku za pomocą uchwytu
Obrazek
albo na piersiach po wsadzeniu w skórzany podkład (nazywany ślinikiem), taki jak ten:
Obrazek
(zdjęcie Paweł Bojda).
Praktycznie wszystkie lampy kolejowe, które widziałem, są nadzwyczaj do siebie podobne. Wewnątrz komory znajduje się oddzielony wkład zbudowany z:
1) zbiornika na karbid (na samym dole),
2) wkładki separującej spadające krople wody,
3) nakręcanej głowicy z dyszą oraz zbiornikiem wody,
4) zaworu iglicowego dozującego wodę do zbiornika karbidu.
Połączenie 1-3 jest uszczelnione uszczelką gumową. Początkowo wkład był wykonywany z mosiądzu, później był stalowy, spotkałem także aluminiowy. Obudowa była mosiężna albo stalowa, cynkowana. Moja jest stalowa.

W Polsce takie same albo bardzo podobne konstrukcje na zamówienie kolejowe produkowały zakłady:
1. Tłocznia Lipno,
2. Stanisław Sulikowski Kraków (dużo zamówień m.in. dla DOKP Wilno, Lwów, Radom, Kraków, Toruń i Warszawa, wszystko tuż przed wojną),
3. Pytlasiński i syn Warszawa
4. Friemann i Wolf sp. z. por. Katowice
5. Wytwórnia Blacharska E.Pieczonka, Kraków
6. Zakłady Mechaniczne Bojarski i spółka w Warszawie przy ulicy Jedwabniczej 2, choć ta ostatnia firma produkowała głównie lampy naftowe.

Oto mosiężna lampa z katowickiej firmy Friemann i Wolf - te lampy miały nieco inny odbłyśnik.
Obrazek
(zdjęcie: Paweł Bojda).

Lampy wyprodukowane w Tłoczni Lipno mają oznaczenie na klapce zamykającej widoczność czerwonego szkiełka. Oto mosiężna lampa z Tłoczni Lipno:
Obrazek
Obrazek

Lampa z manufaktury E.Pieczonka, Kraków. O tym zakładzie niewiele wiadomo. Jako jedyne z tej serii nie miały przysłony bocznej (w innych lampkach była, zasłaniała czerwoną szybkę).
Obrazek
Obrazek
Obrazek
(zdjęcia Mateusz Żak)

Żaden z tych zakładów nie przetrwał wojennej i powojennej zawieruchy. I tak:
1) Tłocznia Lipno została znacjonalizowana Orzeczeniem nr 46 Ministra Przemysłu i Handlu z 14 lipca 1948r. (MONITOR POLSKI 9 sierpnia 1948). Zakład ten mieścił się w drewnianych barakach przy ulicy Dobrzyńskiej, potem Armii Czerwonej, obecnie Bagienna. Fabryka nie przetrwała do dzisiejszych czasów, ale z relacji mieszkańców tego miasta tłocznia pracowała jeszcze na początku lat siedemdziesiątych. Obecnie w Lipnie znajduje się kilka zakładów metalowych, ale żaden z nich nie pasuje bezpośrednio do historii Tłoczni.
2) Zakłady Sulikowskiego w Krakowie dostały przymusowy zarząd państwowy w październiku 1949r. (MONITOR POLSKI październik 1949). Fabryka była wielokrotnie reorganizowana, od 1955r. w tych budynkach znajdował się Zakład Produkcji Pomocniczej Łączności w Krakowie, który później stał się fabryką TELKOM-TELOS (znaną z automatów telefonicznych). W części dawnych budynków, gdzie było biuro techniczne OROS mieściła się także Krakowska Fabryka Aparatury Pomiarowej - jedyny w PRL producent stacji dyskietek.
3) Zakłady Pytlasińskiego i syna w Warszawie początkowo miały biuro przy ulicy Leszno 26 telefon 615-18, w 1938r. firma nazywała się W.Pytlasiński i M. Pol i mieściła się na Ząbkowskiej 44, miała numer telefonu 10-15-31. Budynek, w którym mieściło się pierwsze biuro został doszczętnie zniszczony. Na zdjęciu poniżej - sąsiadujący budynek Leszno 28, kawałek z prawej strony to najprawdopodobniej budynki fabryczne pierwszego zakładu Pytlasińskiego.
Obrazek
Oprócz lamp kolejowych produkowała chłodnice i zbiorniki, a wcześniej także maszynki do wytwarzania papierosów, maszynki do golenia oraz masowe produkty sztancowane, takie jak blaszane opakowania dla farmaceutyki . Po nacjonalizacji nosiła nazwę „Stołeczne Zakłady Sprzętu Gospodarstwa Domowego” i produkowała między innymi prymusy naftowe, a później także odkurzacze. Od lat osiemdziesiątych na miejscu dawnych budynków fabrycznych stoi blok mieszkalny. Nie udało mi się znaleźć żadnego zdjęcia tych zakładów.
4) Zakłady Friemann i Wolf sp. z.o.por filia fabryki w Katowicach produkowały także karbidowe lampy górnicze. Po wojnie zakłady w Katowicach, Bohatice i Morawskiej Ostrawie zostały zniszczone. Fabrykę udało się odtworzyć i przenieść do Tarnowskich Gór, gdzie jako firma FLG / FSR / FASER kontynuowała produkcję lamp na podstawie modeli z Zwickau. Zakłady w Ostrawie i Bohatice zostały powiązane z państwową fabryką MEVA. Następnie były przejęte przez założony w roku 1950r państwowy zakład Elektrosvit w Nove Zamky.
6) Zakłady Bojarskiego w Warszawie mieściły się na Mokotowie i w czerwcu 1949 trafiły pod przymusowy zarząd i uzyskały oznaczenie L-14. Istniały na pewno do końca 1950r. Gdyż w Życiu Warszawy z dnia 14 listopada na stronie 6 znajdowało się ogłoszenie - zakłady poszukiwały kierowcy, zaopatrzeniowca, magazyniera i kancelisty.


Jeśli wierzyć wspomnieniom, lampy stalowe były używane przez niższych rangą kolejarzy - ustawiaczy, manewrowych.
Oto wspomnienia na ten temat, użytkownik "Kletowski" z ForumKolejowe.pl napisał
Najprostsze wykonane z cynkowanej blachy używali najniżsi rangą kolejarze byli to: manewrowi, nastawniczy czy też końcowi pociągów towarowych (do połowy lat 50 – tych każdy dalekobieżny pociąg towarowy kończył się wagonem z budką hamulcową w której jechał tzw. końcowy. Los tego człowieka był nie do pozazdroszczenia zwłaszcza zimą mimo nakładania specjalnego grubego kożucha). Bardziej eleganckie latarki wykonane z błyszczącej mosiężnej blachy i ze specjalnym lusterkiem w środku posiadali dyżurni ruchu, konduktorzy i kierownicy pociągów. Jak jeździłem z ojcem w latach 50 –tych na trasie Wrocław - Lublin nocnym pociągiem pospiesznym to światło z latarki konduktora sprawdzającego bilety było często jedynym światełkiem w całym pociągu. Ta całonocna podróż odbywała się w dużym tłoku i zupełnej ciemności, jeżeli nie liczyć snopu iskier za oknem w czasie gdy maszynista rusztował palenisko. Karbidowa latarka konduktorska służyła również do „włączania” oświetlenia w wagonach klasy trzeciej, używanych w ruchu lokalnym, np. na trasie Legnica – Rudna Gwizdanów. Wagony te były wyposażone w zbiornik sprężonego gazu świetlnego. Przed odjazdem pociągu konduktor otwierał centralny zawór gazu i już w ruchu, gdy sprawdzał bilety to otwierał kluczem klosze lamp gazowych i od karbidówki zapalał gaz.


Lampy karbidowe przetrwały na kolei w formie reliktowej do drugiej połowy lat osiemdziesiątych. Według relacji członków grupy "Kolejowa Archeologia" na Facebooku, na stacji Herby Nowe manewrowi nadal korzystali z takich lamp w 1985r. To samo dotyczyło składów konduktorskich obsługujących pociągi prowadzone parowozami z Raciborza. W latach sześćdziesiątych było to podstawowe oświetlenie używane w pracy kolejarza. Oto kadr z filmu "Węzeł" (Reportaż ze stacji Tarnowskie Góry, WFD, 1961r. Realizacja K.Karabasz, zdj. S.Niedbalski, Film można obejrzeć tutaj.)
Obrazek
Lubię dobre światło.
Avatar użytkownika
amisiek
Site Admin
 
Posty: 8991
Zdjęcia: 1887
Dołączył(a): 12 stycznia 2010, 23:01

Re: Kolejowe lampy karbidowe

Postprzez amisiek » 15 października 2021, 17:54

Ciąg dalszy
Obrazek
Teraz trochę o konstrukcji samych lamp. Zacznijmy od komory głównej. Była ona tłoczona i gięta z blachy.
Obrazek
Do ścianki zamocowany był prosty zawias drutowy oraz klapka, zamykana przesuwnym, wygiętym drutem, który wchodził w zaokrąglone paski blachy. Wyroby zakładów "Tłocznia Lipno" posiadały znak fabryczny własnie na tej klapce. Moja lampa pochodzi z krakowskich zakładów metalowych powstałych po powojennej nacjonalizacji zakładów Sulikowskiego.
Obrazek
Górna część zawiera kominek zrobiony z trzech elementów, z czego jeden posiada sporo otworów. Całość jest łączona przez zagięcie w otworach, a blaszka górnej przykrywki laterny jest nitowana na małe nity.
Obrazek
Rączka jest zamocowana do zewnętrznego kominka za pomocą paska blachy zagiętego po wewnętrznej stronie.
Między zewnętrznym a środkowym oryginalnie znajdowała się izolacja cieplna z azbestu, moja sztuka ma tę izolację usuniętą podczas konserwacji. Niekonserwowane lub źle zakonserwowane lampy moga wyglądać tak
Obrazek
Nad płomieniem znajduje się otwór prowadzący do kominka, prosto na pierwszą część z otworami
Obrazek
Plecki laterny zawierają uchwyt do mocowania wkładu
Obrazek
Są mocowane tak samo, jak klapka - za pomocą bardzo prostego zawiasu.
Po włożeniu wkładu wygląda to tak
Obrazek

Sam wkład składa się z następujących części
1. Zbiornik z dwóch kształtek stalowych (lub mosiężnych) połączonych ze sobą przez spawanie.
2. Korka zakręcanego na zbiornik,
3. Uszczelki pod korkiem,
4. Dyszy zamocowanej w otworze w korku,
5. Zbiornika na wodę z korkiem na łańcuszku,
6. Iglicy wchodzącej w otwór w korku,
7. separatora kropel wody.

Korek jest połączony ze zbiornikiem przez lutowanie (w niektórych lampkach także spawanie).
Obrazek

Do zewnętrznej płaszczyzny zbiornika zamocowany jest uchwyt zwierciadła.
Obrazek
Do tylnej - uchwyt wkładu.
Obrazek

Separator znajduje się wewnątrz zbiornika. Jest to obok samego zbiornika najbardziej korodująca część całej lampy
Obrazek
Obrazek

Korek od spodu wyglada tak
Obrazek
W mojej lampce jest uszkodzona uszczelka gumowa. Muszę ją wymienić, gdyż to mocowanie musi być szczelne, w zbiorniku powstaje pewne nadciśnienie i jeśli gaz będzie się wydostawać bokiem, to na pewno się zapali. Nie jest to niebezpieczne (acetylen spala się nadzwyczaj szybko), ale powoduje kopcenie i smród.

Sam zbiornik posiada korek na wodę, mocowany na łańcuszku
Obrazek
Ten łańcuszek też często koroduje. Mój jest niestety dość zniszczony i będę musiał go wymienić.

Zapalanie lampki odbywa się tak:
1. zasypać karbidu - pełna pojemność zbiornika, czyli tyle, by separator kropel ledwo się mieścił, starcza na około 3-4h fajnego świecenia, oszczędnie da się nawet na 5-6h
2. Włożyć separator i nakręcić korek.
3. Nalać wody do zbiornika.
4. Odkręcić iglicę (zazwyczaj użytkownik już wie, że od standardowej pozycji pracy jest to np. 1/4 obrotu.
5. Odczekać aż reakcja się zacznie. Gdy z dyszy będzie wydobywać się charakterystyczny zapach, lampkę mozna zapalić.
6. Przykręcić iglicę, wstawić wkład do komory lampki,
7. Regulować szybkość reakcji dokręcając lub odkręcając iglicę. Lampka reaguje ze znacznym opóźnieniem, także regulację robimy powoli, z wyczuciem.
Światło lampy karbidowej ma CCT około 3200K, CRI=95. Jest znacznie lepsze od lampy naftowej, praktycznie porównywalne z żarówką halogenową, tylko od niej słabsze.
Pełna moc (maksymalnej wielkości płomień) wygląda tak
Obrazek
Spokojnie da się przy tym czytać książkę.
Obrazek

Dla tych z Was, którzy chcieliby upolować lampkę na aukcjach Allegro/OLX polecam lekturę krótkiego "poradnika".
Lubię dobre światło.
Avatar użytkownika
amisiek
Site Admin
 
Posty: 8991
Zdjęcia: 1887
Dołączył(a): 12 stycznia 2010, 23:01

Re: Kolejowe lampy karbidowe

Postprzez Elektroservice » 15 października 2021, 19:59

Czy tylko mi się wydaje, czy odbłyśnik powinien być lustrzany? :)
Precz z przewodami YDYt, oraz podobnymi w instalacjach elektrycznych !
Avatar użytkownika
Elektroservice
 
Posty: 6333
Zdjęcia: 0
Dołączył(a): 6 stycznia 2013, 20:40
Lokalizacja: Stęszew

Re: Kolejowe lampy karbidowe

Postprzez amisiek » 15 października 2021, 20:52

Tak, ale nie zawsze tak jest. Było to regułą w lampkach mosiężnych.
Moja jeszcze nie miała takiej renowacji, by dorobić lustrzany odbłyśnik, ale z czasem na pewno będzie mieć. Były nawet chromowane (Cu-Ni-Cr), choć były rzadkie.
Stalowe miały taką płytkę (praktycznie nówka sztuka, kompletna, niewiele używana)
Obrazek
Obrazek
Zdjęcie - fragment zrzutu ekranu z aukcji Allegro użytkownika XLAPYX.
Lubię dobre światło.
Avatar użytkownika
amisiek
Site Admin
 
Posty: 8991
Zdjęcia: 1887
Dołączył(a): 12 stycznia 2010, 23:01

Re: Kolejowe lampy karbidowe

Postprzez amisiek » 16 października 2021, 21:56

Monografii ciąg dalszy.
Lampy karbidowe były bardzo popularne przed wojną i służyły w wielu spółkach kolejowych, nie tylko w PKP. Oto jedna z takich lamp, zamówiona w zakładach Sulikowskiego dla DOKP Poznań, ma oznaczenia F.P.K. gdyż zamówienie złożyło Francusko Polskie Towarzystwo Kolejowe Spółka Akcyjna, powołane dla budowy magistrali kolejowej Śląsk-Gdynia. Towarzystwo zostało zlikwidowane w 1939r., latarka wyprodukowana była w ostatnich miesiącach życia spółki, tuż przed wybuchem wojny. Widoczne nacięcia zostały zrobione po to, by niemieccy kolejarze mogli później wstawić tu odznaki kolei Ostbahn (OB). Latarka ta zapewne służyła kierownikowi pociągu. Nie wiem czy zielona szybka była tam oryginalnie, czy też została wstawiona podczas renowacji.
Obrazek
Obrazek

Nie wszystkie lampy zakłady trafiały bezpośrednio do PKP (lub innych spółek kolejowych). Otóż część z nich rzeczywiście jeździła koleją, ale nie służyła bezpośrednio kolejarzom. Jak pewnie wiecie, jeszcze do niedawna w wielu pociągach dalekobieżnych dołączany był wagon pocztowy (ostatni kurs takiego wagonu odbył się zaledwie dziesięć lat temu). Wagony te nie były własnością PKP, ale poczty, podobnie pracownicy pełniący tam służbę nie byli de facto kolejarzami. Zasada ta zachowała się do samego końca eksploatacji tych wagonów na sieci PKP.
Obrazek
Oto stopklatka z filmu, wnętrze wagonu pocztowego Pdn.

O ile nawet przedwojenne wagony pocztowe posiadały oświetlenie, pracownicy poczty musieli mieć latarki. Naturalnym rozwiązaniem było zamówienie bardzo podobnych latarek do tych, które z powodzeniem służyły kolejarzom. Tak też zrobiono, serię takich lamp zamówiła w Tłoczni Lipno oraz w krakowskich zakładach Sulikowskiego Polska Poczta Telegraf i Telefon. Oto jedna z takich lamp, wykonana w Tłoczni, oznaczona PPTiT.
Obrazek
Pracownicy poczty nie potrzebowali w ogóle czerwonego światła, gdyż nie podawali żadnych sygnałów. Te latarki miały za zadanie tylko oświetlić im pracę, zatem zamiast barwnych lub mlecznych szybek wstawiano przezroczyste. Jako ciekawostka - żadne wkłady stalowe, nawet z tej samej wytwórni, nie pasowały do tych obudów. Być może było to celowe, by utrudnić kradzież cennych urządzeń (lampa karbidowa nie była wcale takim tanim przyrządem).
Obrazek
(zdjęcia - użytkownik Gonziak z forum Modelarstwo).
Jak widać - konstrukcja jest z grubsza ta sama, tylko oznaczenia inne.
Latarki takie były na PKP codziennymi widokiem do pierwszej połowy lat siedemdziesiątych włącznie. Na pytanie - dlaczego karbidówki utrzymały się na kolei tak długo? Odpowiedź jest prosta. Karbid ma dość dużą gęstość energii i zapewnia jej sporo przez dość długi czas, nawet z niedużej bryłki. W tym czasie baterie cynkowo-węglowe nie miały wystarczającej pojemności, były także znacznie droższe w eksploatacji (są jednorazowe). Dopiero wprowadzona powszechnie w latach siedemdziesiątych latarka ELN (link do normy) z akumulatorami zasadowymi żelazo-niklowymi mogła wyprzeć lampy karbidowe. Nadal jednak była od nich cięższa i sporo droższa w zakupie. Wymagała także specjalnych prostowników do ładowania akumulatorów. Nie dziwi zatem fakt, że na niektórych stacjach karbidówka była używana jeszcze w latach osiemdziesiątych, przynajmniej jako rezerwa (tak było na przykład w Skarżysku-Kamiennej). Karbid w tym czasie był powszechnie dostępny, używano go przecież do wytwornic acetylenu do spawania. Bywał podłej jakości, ale latarka i tak świeciła - właśnie o to chodziło.
Lubię dobre światło.
Avatar użytkownika
amisiek
Site Admin
 
Posty: 8991
Zdjęcia: 1887
Dołączył(a): 12 stycznia 2010, 23:01


Powrót do Lampy naftowe, świeczki, lampy acetylenowe, gazowe, łukowe

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości