przez 750kV » 23 maja 2016, 21:02
Takie lampeczki stosowane były (są?) w kinowych aparatach projekcyjnych. W szafach obok kabiny projekcyjnej siedziały transformatory trójfazowe z diodami prostowniczymi. Regulacja mocy realizowana była za pomocą odczepów na uzwojeniach, co dawało możliwość zastosowania lamp o rożnych mocach. Zapłon realizowany był poprzez cewkę powietrzną z przekładkami z grubego rezotexu, które stabilizowały odstęp międzyzwojowy. Cewka miała średnicę kilkanaście cm i wykonana była z grubego płaskownika. Posiadała odczep na ok 1/3 uzwojenia i ta jego cześć wraz z wysokonapięciowym kondensatorem, iskiernikiem i małym (na oko 40-45VA) transformatorem podwyższającym napięcie do 4 kV stanowiła obwód zasilania cewki. Cała cewka była połączona szeregowo z lampą i jako cewka Tesli dawała wysokie napięcie potrzebne do.zapłonu.Podczas projekcji filmu działały dwa projektory, przy czym aktualnie wyświetlający pracował z pełną mocą, zaś drugi miał przesłonięty obiektyw i w nim lampa pracowała na minimalnym prądzie potrzebnym do podtrzymania wyładowania. Kiedy rolka filmu w pierwszym aparacie się kończyła, czujnik trafiał na aluminiowy pasek na końcu kliszy, co uruchamiało układ automatyki przejścia i załączało pełny prąd na lampę drugiego projektora przy jednoczesnym odsłonięciu obiektywu. Metalową osłonę lampy w aparacie można było odkręcić TYLKO PO OSTYGNIĘCIU LAMPY.
Trochę się rozpisałem, ale dawno temu naprawiałem te projektory i myślę, że mój przydługi wywód kogoś zainteresował.
,,Czysto logiczne rozumowanie nie da nam żadnej wiedzy o realnym świecie." - A. Einstein.