Kiedyś koleś mój będąc na budowie i pracując jako student (tak, były takie nakazane praktyki), udał sie z kolegami na dach budynku, aby się przespać na słoneczku zamiast ciężko harowac dla pomyślności PRL.
Wychodzili na ten dach, a w tym czasie dach był nie ukończony, zatem tam wchodzic wogóle im nie było wolno.
Dopadł ich tam taki prawdziwy BHP-owiec z PRL
- A co to się tu dzieje, opalamy się??
Chłopcy zgodnie na to: - Opalamy.
Ten znowu: - A wiecie, że tu wchodzić nie wolno?
- Wiemy.
Inspektor na to: - No to wypiszę Wam mandacik!
Kiedy skończył, koleś rzecze do niego w te słowa:
- Panie inspektorze, ale Panu tu tez nie wolno wchodzić!
Stropił się biedaczyna, przez chwilę walczyły ze sobą w jego głowie przepisy i rozsądek, w końcu przegrał tą nierówną walkę i rzekł lekko zgaszony:
- Trudno, to i ja sobie mandacik wypiszę!
Oto przykład godny naśladowania - gość posłuszny przepisom do granic absurdu

Może znacie podobne, śmieszne i z życia wzięte sytuacje? Chętnie poczytamy
