Oczywiście

Z rtęciowych opraw najbardziej lubiłem łyżki, podziwiałem je wielokrotnie..z okna mieszkania miałem widok na bardzo dużą ilość różnych opraw i to zasilanych z różnych szafek oświetleniowych, obserwowałem więc, jak się więczorem zapalają, a już szczytem szczęścia było to, jak następowało chwilowe wahnięcie napięcia, bo to znaczyło,że cały krajobraz za oknem tonie w ciemności, a za chwilę odbędzie się spektakl zapalania się po kolei rtęciówek, które stygnąc odpalały ponownie..tak, tak... w mojej okolicy znajdowała się dość duża ilość obiektów, które były oświetlane tylko okazjonalnie, albo prawie wcale. Jaka była moja radość, gdy oto, np. przejeżdżając tramwajem widziałem zapalone latarnie na stadionie treningowym AZS-u, albo 700 tki na pobliskich kortach.. Kurczę, to były czasy... Niestety, niektórych nie udało mi się nigdy zobaczyć świecących... szkoda. Od czasu, jak to wszystko wkoło jest tak pozmieniane i tak unowocześnione, nie odczuwam takiej fascynacji. Kiedyś, w latach 70tych, 80tych było dużo więcej do podziwiania : 700tki i 1000 na kandelabrach, świecące znaki drogowe, neony, jakieś pierwowzory paneli reklamowych ze swietlówkami, różne inne piktogramy i urządzenia świetlne, świetlówki na witrynach sklepowych, w sklepach i na ulicach... Myślę,że nic nie jest w stanie choćby w przybliżeniu oddać tamtego klimatu. Szkoda. Może dlatego tak ciepło wspominam i bronię architektury socrealistycznej, zwłaszcza wieżowców poznańskiej Alfy.

</noscript>
Brak czasu....