Ostatnio wpadło mi w ręce kilka takich opraw, jakie są tematem tego wątku. Są to oprawy oznaczone jako typ BMK (bez litery "s" w nazwie), te, które mi się trafiły to modele wyprodukowane jeszcze jako Farel. Konstrukcja układu zapłonowego jest prosta - duży statecznik przypominający podwójne 40W (obudowa chyba takiego samego rozmiaru) w zalewie oraz 2 identyczne kondy, do których idzie część przewodów. Układu jeszcze nie rozpracowywałem, jedyne co zrobiłem, to uruchomiłem jedną z tych opraw u siebie (jeszcze bez czyszczenia, stąd widoczny ponad 40-letni kurz na zdjęciach). Mimo lat użytkowania, oprawa pracuje praktycznie bezgłośnie. Oto kilka fot.





Wnętrze:




Kostka montażowa typowa dla belek z tamtego okresu (jak w BMKs) - łatwa i przyjemna instalacja oprawy:

Blaszki zapłonowe, mające dotykać do trzonków:
'

W akcji:


Dokładnie jak pisał CDM, w oprawie startują rury 40W, a przy braku zapłonu w świetlówce żarzą się skrętki.
Wydaje mi się, że awaryjność tych opraw polegała głównie na tym, że blaszki stykające się z trzonkami wyrabiały się i nie stykały do rury, stąd pojawiające się z czasem problemy z zapłonem. Można się też spodziewać, że kondy traciły pojemność, jeżeli trafiały się wadliwe sztuki. W obudowie oprawy brak jest jakichkolwiek dziur / śladów po zapłonniku.
Ze statecznika wychodzą po obu stronach 4 przewody, ale mam też inny statecznik rapid startu (załatwiony osobno, od jednego z naszych forumowych kolegów), gdzie przewody wychodzą jedynie po 3 z każdej strony. Ciekawe, skąd ta różnica i jakie ma to znaczenie.
Czyżby zapłon w tych oprawach odbywał się na zasadzie układu rezonansowego, wykorzystywanego także jako element zapłonowy w dzisiejszych kompaktach? W kompaktach służy temu mały kondensator między skrętkami, tworzący rezonans z cewką w układzie.