1. Kabel LAN. Był sobie kilka miesięcy i się zepsuł. Niby banalna sprawa, kabel nie ruszany, lezy spokojnie a po najechaniu szczotą odkurzacza sru i error. Okazało się że skrętka jest wykonana z drutu aluminiowego dla niepoznaki pokrytego miedzią bo nawet da się lutować. Ale łamie się jak szkło :/
2. Znów kabel, tyle że rozruchowy. Na szczeście nie mój... Spierniczyła się pompa wtryskowa, naprawiłem i przyszedł czas odpowietrzania. Akumulator na zdechnięciu więc 2 autko obok i przewody rozruchowe. Nowe, ładne... Czerwony i czarny, klemy o dziwo dosyć solidne, ogólnie sprawiał dobre wrażenie, tylko jakiś takiś... Lekki. 20s kręcenia i pojawił się dym, zaczą topić się przewód w jednej z klem, olałem. 10s później prąd isę skończył. Robię sekcje i co? średnica izolacji jakieś 8-9mm średnica plecionki moooooże 3,5mm. Ale plecionka.... Aluminium pomiedziowane tak jak ten kabelek LAN.
3. Lampki choinkowe, przynieśli mi do naprawy. Obejrzałem i mówię "pokazać Panu jak się je naprawia? Tak." No to lot koszący w smietnik. Żyłki to pojedyńcze druciki stalowe, izolacje dało się złamać wyginając ten "przewód" Właściciel powiedział coś nieartykułowanego i stwierdził że idzie na strych szukac starych, PRL-owskich lampek

4. Żarowki... Jeszcze się nie wkręci a już zepsute.
5. Przedłużacze... Opór jednej żyły 30R. No coment...
Jakim cudem w kraju gdzie żeby pierdnąć to trzeba zdobyć pozwolenie, a prawie każdy aspekt życia jest regulowany miliardami przepisów to takie coś się sprzedaje w sklepach??