Nie będę ukrywał, że było mi zupełnie nie po drodze, było obrzydliwie zimno, wilgotno i zaczęło lać. Aparat zaczął się biesić, że mało prądu, że akumulatorki. No trudno, bywa.

Zgrabiałych dłoni i parcia na pęcherz już nie będę wypominał...
Żarówki to najprawdopodobniej najzwyklejsze E14 15W/220-230V sterowane jak w klasycznym wyświetlaczu 7 segmentowym. Jak w chyba wszystkich tego typu wyświetlaczach dla poprawy trwałości żarówek zastosowano podżarzanie wygaszonych włókien, co widać tylko z bliska w nocy.
I - jak widać - konserwator leci w kulki, bo
dziur jest sporo. Ten drugi zegar o którym wiem już niestety nie jest na wyciągnięcie ręki, jest zamontowany na dachu budynku. I jest już mniej spektakularny, zwykły, bo pojedynczy; postaram się tam jutro podjechać.
A gdzie to jest? Nie było by zabawy bez zgadywanek. Podpowiem tylko, że prawie 10 lat temu przez kilkanaście dni ten zegar we wszystkich telewizyjnych programach informacyjnych oglądała cała Polska...






Skróćmy nieco czas naświetlania...


I jeszcze...









Martwa natura z żarówkami:
