W agregatach inwertorowych prądnica wytwarza prąd przemienny, bo po prostu taka prądnica jest prostsza w budowie. Falownik przekształca niejako "zmienny na zmienny", tyle, że wytwarza napięcie o ściśle określonej częstotliwości i napięciu. Podobnie jak falownik do zasilania silników asynchronicznych, tyle, że w tym przypadku mamy możliwość regulacji częstotliwości napięcia wyjściowego, a zatem i obrotów silnika.
Agregaty inwertorowe obecnie stosuje się do zasilania aparatury pomiarowej albo aparatury medycznej, więc sprzętu powiedziałbym wymagającego. W przypadku sprzętu powszechnego użytku wystarczy agregat wyposażony w prosty regulator napięcia, podobnie jak w alternatorze. Zresztą agregat bez regulatora napięcia, taki jak np. mój, spokojnie zasili sprzęt powszechnego użytku. Ma jednak gorszą stabilizację napięcia i na granicy obciążalności napięcie wyraźnie przysiada. Nie "lubi" też obciążenia czysto pojemnościowego, bo wtedy napięcie wyjściowe rośnie powyżej 300 V. Zresztą swojego kupiłem właśnie do odpalania nieczynnych opraw ulicznych, a tutaj im prostszy tym lepszy, tym bardziej, że nigdy nie wiemy, jaką sytuację zastaniemy na miejscu. A zdarzyło już mi się nim wpiąć na zwarcie i silnik nie wyskoczył z ramy, tylko napięcie przysiadło do zera.
W każdym razie, gdyby ktoś miał pomysł na uruchomienie Adama agregatu, to nie obejdzie się bez rozebrania prądnicy na warsztacie i zapoznania się z układem połączeń. Dopiero wtedy można spróbować pokombinować z jakimś dostępnym w handlu regulatorem, no i wykonania odpowiednich prób, co wiąże się z posiadanie odpowiednich mierników do pomiaru napięcia i prądu przemiennego.
Z drugiej strony, koszt takiego agregatu to około 300 zł (nowego

), więc warto przemyśleć sprawę, czy opłaca się go naprawiać.