Wydaje mi się, że jednak nie jest tak do końca jak napisał MRP. Tzn chodzi mi o łączenie skrętek. Ostatnio wpadły mi w ręce takie oprawy ze statecznikami Elwro (które z resztą razem z Farelem odpalaliśmy) i skrętki na obu końcach oprawy są podgrzewane. Rzeczywiście - jak jedna skrętka jest przerwana, to obie rury tlą się bardzo słabo i układ piszczy, ale wszystkie skrętki oprócz przerwanej, żarzą się wyraźnie na pomarańczowo (obie w drugiej rurze i sprawna w zużytej rurce). Działanie wygląda tak samo, niezależnie od tego, z której strony oprawy umieści się przerwaną skrętkę. Gdy jedna rurę się wykręciło, wówczas druga tliła się jeszcze słabiej niż przy przerwaniu skrętki w jednej z nich i żarniki nie żarzyły się.
Jeżeli na przerwanej skrętce było dużo emitera to bywa, że rura odpala z opóźnieniem i tak pełną mocą.
Co do działania rur, które mają sprawne elektrody, a nie ma możliwości wygenerowania wyładowania, sprawa jest prosta - tlą się same elektrody

A gdy jedna skretka jest przerwana, to tli się jedna tylko. Druga rura zachowuje się jak gdyby tamta była zużyta - świeci słabo i jej skrętki też się żarzą.
Mnie bardziej ciekawi jak to jest, że w tych układach generowane jest wysokie napięcie nawet po przerwaniu skrętki? W układach tranzystorowych stosowanych np. w kompaktach sprawa jest prosta - przerwanie skrętki świetlówki otwiera obwód i nie ma mozliwości wygenerowania wysokiego napięcia na zasadzie rezonansu, bo kondensator jest odłączony. Ciekawi mnie jednak, w jaki sposób tutaj to działa, że po przerwaniu skrętki układ nadal jakkolwiek działa.