Witeku 
Prawda - po pastorałach ustawiono grzybki MDM, potem na słupach po nich łyżki VBKM, potem jak się okazuje serie krótkie, niedaleko później strady, teraz chyba nadal onyxy wiszą… Ciekawe które z nich były najdłużej.
Amisiek 
Piękne, a ta ostatnia fota po prostu bajeczna

Wiadomo, który to rok? Sądząc po autobusach, to już po 1980, albo i dalej bo jeden z nich (ten bliżej) nie ma już białego pasa na dole, czyli malowanie bardziej współczesne. Ja bym stawiał na 2 połowę lat 80-tych, ale to mój domysł tylko. Ciekawe czy to MIXy tak świeciły niebieskawo, czy jakoś rtęć do nich włożyli? Może barwa jest raczej kwestią kliszy, może nie odzwierciedlać rzeczywistych odcieni światła i nie ma się co sugerować. W każdym razie wygląda jak najprawdziwsza rtęć

.
Latarnia na tej fotce z tramwajem ma jeszcze przedwojenną oprawę, taką z wbudowanym sprzęgłem (Filip chyba nawet wątek o takich założył). Szukam tego wszędzie, ale chyba wyznikały do ostatka, nawet na żadnym prywatnym pastorale takiej nie widziałem. A mimo działań wojennych tyle z nich ocalało, i co widać na tej fotce - nawet były jeszcze po wojnie sztuki z kloszami! Sporo tych opraw było na Mirowie - przykładowo Twarda i Złota były nimi oświetlone jeszcze w latach 60-tych.
A kiedy zniknęły - jakoś w II połowie lat 60-tych, bo na tym odcinku bezpośrednio po nich łyżki stalowe się pojawiły. Były też nietypowe słupy na 2x OŻk-2, podobne trochę do tych pod PKiN-em, gdzie na każdym 4 oprawy wisiały. Też miały takie pałąkowe wysięgniki, tyle że nie poczwórne, a podwójne. Tylko nie wiem czy nie ustawiono ich wyłącznie tam, gdzie później OUSF-y były - czyli od ronda de Gaulle'a na zachód. Na wschodnim odcinku chyba pastorały były do końca, czyli do ustawienia słupów z łyżkami.
Swoją drogą to dopiero była przejażdżka, na takim winogronie

. Ciekawe czy konduktor sprawdzał takim pasażerom bilety
Na pierwszym zdjęciu widać pastorał przy Srebrnej, pierwszy od Towarowej - tu już chyba oźetka wisi, albo identyczna do niej przedwojenna oprawa, której oźetka była kontynuacją. Tak patrzę na to zdjęcie i dochodzę do wniosku, że ów bar zorganizowano w ocalałym parterze narożnej kamienicy - czyli jednak nie rozebrano jej ruin tuż po wojnie do zera. W tle po lewej, już w linii Srebrnej widać niedopalony kikut innego domu - z rozłożystej, narożnej kamienicy przy Srebrnej i Wroniej, ocalał tylko wąski (chyba tylko na jeden lokal na każdym piętrze) ogryzek, do którego widocznie ogień nie doszedł. A jeszcze głębiej, w przerwie między tymi ostatkami majaczy nowiutki, świeżo zbudowany PKiN...
Ach ten "Dziki Zachód"… Ile razy widzę tuż powojenne zdjęcia tych okolic, tyle razy żałuję, że nie mogłem tego na żywo zobaczyć, zajrzeć w te podwórka, obejrzeć i uwiecznić te prowizorycznie odbudowane relikty, zanim całkiem zniknęły. Udało mi się tylko załapać na Łucką - gdy pierwszy raz, chyba jeszcze w czasach podstawówki zapuściłem się w ten rejon, jeszcze wszystkie jej stare adresy pod rząd (czyli 8, 10, 12, 14, 16) były zamieszkałe i dostępne, teraz cały kwartał ogrodzili i zza płota można tylko na odległość oglądać. Pamiętam, że pod nrem 10 stała jakaś niesamowita, zdobiona, archaiczna machineria żeliwna na podwórku, wyglądała jak pompa od studni, ale na jakimś blogu warszawskim ktoś to zidentyfikował jako prasę.
A jak tam pięknie było przed wojną, przed tą rujnacją… Może klimat nieco mniej sielski i peryferyjny jak na osławianym przeze mnie Targówku, ale taki też jest inspirujący - ta dzielnica zawierała w zasadzie wszystko co lubię, czyli i wielkomiejskie studnie, układy wielopodwórzowe, ale i drewniaki pomiędzy kamienicami, i to takie pamiętające połowę XIX wieku nawet, do tego substancja mieszkaniowa równomiernie wymieszana z przemysłem, dużo nietynkowanej cegły (z czego znaczna część tutejszych fabryk to były browary). Tak więc i wielkomiejsko, i miejsko, a miejscami nawet peryferyjnie i drewniano. Niesamowita, różnorodna ale i harmonijna mieszanka różnych typów warszawskich krajobrazów. Z wojny wyszły cało jedynie pojedyncze kamienice i to te, które miały kleinowskie stropy ceglane, czyli zazwyczaj te po 1910 budowane, czasem jakaś starsza oficyna z drewnianymi stropami gdzieś na tyłach przetrwała, gdy ogień cudownie do niej nie doszedł. Taką enklawą starszej zabudowy jest m.in. Łucka, ale doprowadzono do takiej jej rujnacji, że nie wiem czy zdoła się coś z tego zrobić, nie pompując w to astronomicznych kwot. A wystarczyło tylko zaraz przed wysiedleniem dobrze dachy zabezpieczyć i szczelnie otwory zamurować, aby nikt nie szabrował i nie podpalał. Wiele takiej zabudowy w mieście nie mamy, zwłaszcza w tej dzielnicy, której materialne relikty przeszłości już na palcach jednej ręki można policzyć. Nie byłoby rozrzutnością zadbanie o te tak nieliczne fragmenciki, ratusz nie zbankrutowałby od tego, myślę, że ludzie wybaczyliby przeznaczenie środków na skuteczne i porządne zabezpieczenie cudem ocalałych ostatków, zamiast na kolejne klomby i drzewa w donicach, które tylko Warszawiakom tematu do drwin z samorządu dostarczają.