Na stronie
http://www.zydzi.lubaczow.pl/?kat=wspomnienia&id=9Znalazłem kolejny dowód na istnienie widnek korbowych, tym razem widać, ze służyły już dawno temu, bo używano ich do opuszczania lamp . . . gazowych.
To mała rewelacja, bo dotąd sądziłem, że mechanizmy te używano wyłącznie do opuszczania opraw elektrycznych. To przesuwa wstecz ich pierwsze zastosowania. Owszem, nie wiemy, jak one wyglądały w czasach latarni gazowych, ale oprawy gazowe opuszczano na drucie w dół, więc pewnie był tam jakiś mechanizm
Cytat:
Pamiętam jeszcze Lubaczów, kiedy wieczorem w oknach świeciło się światło z lamp naftowych, a na ulicach w dużych odstępach od siebie były umieszczone słupy, z których zwisały duże czarne lampy oświetleniowe, naftowe a potem gazowe, dające słabe oświetlenie w małej odległości od słupa. Lampy te były nieliczne i znajdowały się zwykle na rogach ulic i w rynku. Przed zapadnięciem zmroku chodził od lampy do lampy pracownik tzw. Gminy (obecny Urząd Miejski) z małą drabinką wspinając się po niej do zapalenia lampy, potem chodził już bez drabinki, spuszczając lampę na drucie na dół, po zapaleniu podciągał ją z powrotem do góry. Jak opowiadała mi matka, jeszcze przed pierwszą wojną światową, w nocy, jak wracali z rynku, z szynku do koszar austriaccy oficerowie pijani, to cięli po tych lampach szablami (przejaw bohaterstwa) i ulica Kościuszki dawniej zwana Młodowską-koszarową tonęła w ciemnościach.