W zakładzie, w którym pracowałem jakiś czas temu, była instytucja dyżurnego elektryka, który wszystko załatwiał i jak któraś z lamp migała albo coś innego się zdarzało (włącznie ze smrodem przyjaranego statecznika) to wystarczyło zadzwonić i już. Zazwyczaj bardzo sprawnie się z tym potrafili uporać, potem się dowiedziałem, że mają płacone od każdej załatwionej sprawy, dlatego ilość zgłoszeń, nawet drobnych czy konserwacji bez zgłoszenia, była im na rękę. Nigdzie indziej nie widziałem, by elektrycy sami chodzili i patrzyli czy któraś ze świetlówek nie doprasza się wymiany. Kierownik tych elektryków mi powiedział, że zarabiają trochę więcej niż "po staremu" ale pracują o wiele lepiej i czują się potrzebni w firmie

Widocznie stąd to dobre morale. Z tego co wiem, to z magazynem niejedną flaszeczkę wysuszyli.
Lubię dobre światło.